Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 lipca 2017

Cotton-Eye

-Powtórz.
-Nie.-odpowiedziała łagodnie Ola.
-Powtórz!-nakazała Kasia.
-Nie ważne ile razy ci to powiem, dla ciebie te słowa i tak nie są prawdziwe. Niby masz wrażenie, że tłuką ci się wewnątrz czaszki, obijając ją od środka. Wydaje ci się, że są tak bardzo prawdziwe, że aż nie realne. Są dosadne do bólu. Lecz tak naprawdę, w nie nie wierzysz. Dlaczego? Powiedz, dlaczego na czarne mówisz białe? Też nie mogłam w to uwierzyć, ale O niebiosa!-westchnęła dziewczyna- przecież sama to widziałaś.-ostatnie słowa wyszeptała dosadnie.
-Dlaczego?-Kasia powtórzyła pytanie. Nagle ktoś włączył przełącznik. Bruzda na jej czole zniknęła. Spojrzała Oli prosto w oczy.-To złe pytanie.-usłyszawszy to, Oli opadły ramiona, westchnęła ciężko.
-To jakie pytanie powinnam zadać?-spytała po chwili zmęczona dziewczyna. Pocieszała się jednak w duchu, że jej monolog zmienił się w dialog i nabrała nadziei, że ta rozmowa zaraz dobiegnie końca i będzie mogła wziąć gorący prysznic, napić się herbaty i położyć do łóżka, zostawiając wszystkich i wszystko za drzwiami pokoju. Chłód przemknął jej po ramionach. Odgarnęła rude kosmyki włosów za uszy. Szybko zganiła się za egoistyczne myśli, choć nie do końca przekonująco. Po prostu tak wypadało zrobić, nie można myśleć o łóżku i spokoju, kiedy ktoś cierpi. Ktoś? Jej przyjaciółka, jedyna najbliższa osoba, jaka być może jej została na tym świecie. Pieprzyć ciepłe skarpety!-warknęła na siebie w myślach. Znów westchnęła, bo nie potrafi przekonać nawet samej siebie.
-Pamiętasz ten jesienny festyn?-zaczęła Kasia po chwili, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Napięła wszystkie mięśnie swojego ciała. Bardzo dużo kosztuje ją wspominanie tamtego zdarzenia. Palce zacisnęła na kocu.
-Przestań!-odwróciła głowę w bok, lecz spojrzenie jej przyjaciółki wciąż na niej spoczywało i Ola to czuła. Jakby ktoś przypalał ją papierosem w wielu miejscach na raz.-Nie zaczynaj znowu!-dziewczyna miała już dosyć ciągłego wyciągania trupa z szafy. Chciała żeby tam siedział, pokrył się pajęczyną i kurzem, schowany pod stertą starych ubrań.
-Było cudownie. Koncert wszystkim nam się bardzo podobał. Pamiętasz, co to był za zespół?-ciągnęła Kasia.
-Nie pamiętam. Nie zmieniaj tematu!-wzrok wlepiła w róg niebieskiego dywanu.
-Jeździliśmy na wozie z sianem. Hania dostała napadu śmiechu i w ogóle nie mogliśmy jej opanować.-kąciki jej ust uniosły się.-Wracałyśmy wtedy same. Miałam nocować u ciebie przez cały weekend. W twojej szufladzie na bieliznę schowałaś na tą okazję cytrynówkę. Już prawie byłyśmy u ciebie w domu, gdy zorientowałaś się, że zgubiłaś telefon.
Wróciłyśmy na teren festynu, ludzie wciąż kręcili się tam tłumnie, choć było już późno. Dzwoniłam na twój numer, ktoś mnie szturchnął i potknęłam się. Wtedy zniknęłaś mi z oczu.-powiedziała przepraszającym tonem.-Wołałam, pytałam ludzi czy cie widzieli, ale oni wpatrywali się we mnie otumanionym wzrokiem, śmieli się szyderczo, żartowali sobie ze mnie. Nikt mi nie pomógł.-po twarzy Oli pociekły gorące łzy. Wyraźne przed chwilą krawędzie dywanu, stały się nieostre i zamazane.-Zaczęło już świtać, wtedy go ujrzałam. Wyszedł zza stodoły. Nie wiem dlaczego nie zaniepokoiło mnie to, w jaki sposób wyglądał jego mundur. Koszula wyciągnięta ze spodni, rozpięta, potargane włosy. Ruszyłam pędem ku niemu wołając "Panie władzo! Pomocy!". Gdy dobiegłam, zobaczyłam ciebie. Leżałaś tam z tyłu na sianie...-Kasia nie kontrolowanie zaniosła się szlochem, lecz szybko go stłumiła.
-Przestań!-krzyknęła Ola. Wstała i patrzyła na blondynkę. Nie była pewna czy dziewczyna skończyła już mówić. Choć z całych sił próbowała powstrzymać się od płaczu, to jednak łzy popłynęły strumieniem po jej twarzy, a nieregularne głębokie szlochy wypełniły pokój. Kolana się pod nią ugięły. Nie będę płakać. Przestań idiotko! Nie rycz, w czym ci to pomoże? Podjudzasz tylko Kaśkę, nakręcasz ją! Spójrz teraz na jej czerwone oczy. Widzisz jak wygląda, a wiesz jak się czuje? Przestań płakać!-nakazała sobie w myślach Ola i uderzyła się pięścią w głowę. Chciała zrobić cokolwiek, by swoja uwagę skupić na czymś innym, chociażby na bólu.
-Po wszystkim poszłyśmy do twojego domu.-kontynuowała cicho Kasia. Skąd ona ma w sobie tyle siły, by o tym mówić?-zastanawia się Ola. Ta dziewczyna jest nie możliwa! Prawdy, z którą musi się dziś zmierzyć nie chce przyjąć do wiadomości, ale o TYM potrafi gadać godzinami!-złość w niej wezbrała jeszcze bardziej, ale pohamowała się. Musi się poświęci, choć serce jej pęka. Ona tego potrzebuje...- poszłyśmy się razem wykąpać. Nalałaś wiśniowego płynu do kąpieli, a słońce rozświetliło łazienkę na poddaszu. Pamiętasz co ci wtedy powiedziałam?- Jutro będzie lepiej. I tak było.-Kasia się wzruszyła. Pomimo tego horroru jakie przeżyły, były razem.- Co my teraz zrobimy? Nadal gdzieś, z tyłu głowy czuję dziwną pustkę, która oddziela mnie od ... od tego. Przez tą pustkę nie do końca rozumiem co się stało, ale cóż... Nie wiem co teraz z nami będzie ale wiem, że "Jutro będzie lepiej." Nasze "Jutro". Bo jesteśmy razem.
Gdy zegar wybił północ Ola znów umiała spojrzeć na przyjaciółkę swoim bystrym, łagodnym wzrokiem.
Kasia siedziała oparta plecami o ścianę pod oknem. Włosy miała tłuste i pozlepiane, a niesforne kosmyki poprzyklejały się do jej twarzy. Jej uśmiech odsłonił szereg, lekko nierównych zębów. W błękitnych oczach odbijało się ciepłe światło lampki nocnej. Owinięta w brązowy koc, przypominała Oli dom. Nie jej własny, rodzinny dom, tylko taki, jaki zawsze chciała mieć. Ciepły, pełen radości i miłości.
-Powiedz mi, dlaczego zabrali panią Anderson?-powiedziała łagodnie Ola.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz