Zanim
to wszystko się
zaczęło, miałam sen. Tak, to na pewno działo się jeszcze podczas
mojego pobytu w Polsce. Sen był bardzo realistyczny, ale to nie
dlatego go teraz wspominam. Śni mi się on co jakiś czas, a wtedy
zawsze budzę się zlana potem...
Jestem
na nadwiślańskiej plaży. Pogodny, letni dzień. Miejsce jest pełne
ludzi. Wszędzie koce, leżaki i parawany. Kija nie idzie wetknąć,
a co dopiero zrobić krok. Muszę iść na przód, pomimo tego, że nie
chce. Szukam Jacka, wołając głośno jego imię. Bawiące się
dzieci, szczekające psy i nawołujący sprzedawca lodów skutecznie
mnie zagłuszają. Mój głos zanika. Zbieram siły i krzyczę coraz
głośniej. Czuje napięcie i rosnącą panikę, bo boje się, że go
nie znajdę. Nienawidzę być sama wśród takiego tłumu. Polska
hołota - gdyby mogli ogrodzili by "swój" kawałek plaży
drutem kolczastym.
Krok za krokiem przeciskam się wzdłuż nabrzeża, uważając na wiaderka i ręczniki. Po chwili znów przystaje. Czyste, błękitne niebo, szum iskrzącej się wody, odbijającej bezkresny lazur . Nie mam ochoty iść dalej. Do głowy przychodzi mi myśl, że muszę wracać do domu. Jacek sam się znajdzie. Może nawet już wrócił do mieszkania? Chce zawrócić do wejścia, którym tu trafiłam, ale ścieżka po której szłam zniknęła mi z oczu. Rozmyła się... Ręczniki, leżaki, parawany. Teraz już w ogóle nie mogę się ruszyć! Boże, czy Ci ludzie robią to na złość? Co oni sobie w ogóle myślą? Samoluby... Jedyną drogą, jaką mogę się teraz posłużyć bez deptania po innych, jest woda. Zaskakująco mało osób się dzisiaj kąpie. Wystarczyły trzy susy i już mocze moje stopy w chłodnej Wiśle.
Krok za krokiem przeciskam się wzdłuż nabrzeża, uważając na wiaderka i ręczniki. Po chwili znów przystaje. Czyste, błękitne niebo, szum iskrzącej się wody, odbijającej bezkresny lazur . Nie mam ochoty iść dalej. Do głowy przychodzi mi myśl, że muszę wracać do domu. Jacek sam się znajdzie. Może nawet już wrócił do mieszkania? Chce zawrócić do wejścia, którym tu trafiłam, ale ścieżka po której szłam zniknęła mi z oczu. Rozmyła się... Ręczniki, leżaki, parawany. Teraz już w ogóle nie mogę się ruszyć! Boże, czy Ci ludzie robią to na złość? Co oni sobie w ogóle myślą? Samoluby... Jedyną drogą, jaką mogę się teraz posłużyć bez deptania po innych, jest woda. Zaskakująco mało osób się dzisiaj kąpie. Wystarczyły trzy susy i już mocze moje stopy w chłodnej Wiśle.
Ni
stąd, ni zowąd zaczynam doceniać ten piękny dzień. Jeden z
cieplejszych w tym roku. No cóż, gdyby było tu trochę więcej
miejsca, ja również rozłożyłabym leżak... Jestem
już niedaleko wyjścia, ale każdy mój następny krok jest coraz
cięższy, jakbym wchodziła w gęsty muł. Teraz już nie
dam rady podnieść nóg. Szarpie się i kręcę, ale to na nic. Woda
sięga mi już pod kolana, schylam się i dłońmi zaczynam odgarniać
piasek, lecz woda mi nie pozwala. Rzeka już nie jest tak piękna jak
przed chwilą, zmieniła kolor i jakby nurt zelżał. Brunatna ciecz
mozolnie ogarnia coraz większe połacie. Wspina się po mnie. Serce
wali mi jak młotem. Chce wołać o pomoc, lecz gdy spoglądam na
plaże, nikogo tam nie ma. Zupełnie pusto! Znów
próbuje sięgnąć do dna, ale jest coraz głębiej. -Kasia!-Ktoś
mnie woła? Rozpoznaje ten głos...- Kasia, uciekaj! - słyszę
stłumione nawoływania Jacka. Rozglądam się ale nigdzie go nie
widzę. Nie tylko plaża jest pusta, ale i pobliskie chodniki, drogi,
i deptaki. Nawet na moście nikogo nie ma. -Uciekaj!
- słyszę coraz wyraźniej. Woda sięga mi już do pasa. Co mam
robić? Nie chcę... przecież nie mogę utonąć! - Uciekaj! -
Nie - dudni niski głos tuż pod powierzchnią
wody. Powoli z wody zaczyna wynurzać się dłoń, równie brudna i
obrzydliwa co toń. Nagle łapie mnie za przedramię, ciągnąc w dół.
Wyrywam się. Pojawiają się kolejne, coraz więcej,
wszystkie wyciągnięte w moją stronę. Niskie dźwięki przeszywają
moją głowę.- Nie. Nie! Woda
znów się podnosi, wlewa mi się do uszu, lecz dźwięk nie cichnie.
Błękit znika za brązową kurtyną. Dłonie zaciskają się coraz
mocniej. Powietrza! Ból przeszywa mi pierś, a głowa bezwiednie
odskakuje do tyłu. Nie mogę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz